Parowiec spod Czołpina
Po południu w dniu 4 października 1917 August Knop, latarnik z Czołpina, który w czasie wojny służył jako starszy marynarz, ujrzał ogromny parowiec, który zbliżając się do lądu, z impetem osiadł na mieliźnie.
Natychmiast zaalarmowano grupę ratunkową z Czołpina, która dotarła na miejsce z łodzią ratunkową, jednak z powodu silnego północno-zachodniego wiatru i rwącego prądu wodowanie łodzi było niemożliwe.
W nocy wiatr zmienił się na północny, a prąd ustał. O godzinie 5 rano ratownicy pokonali fale przyboju i dotarli do poszkodowanych marynarzy, uwięzionych na parowcu, który osiadł na dobre na drugiej rewie. 20 członków załogi przetransportowano z osobistymi rzeczami w trzech przeprawach na pokład innego, stojącego na kotwicy parowca ratunkowego, po czym łódź ratunkowa wróciła na ląd.
Statkiem, który uległ awarii i wszedł na mieliznę, był angielski parowiec „Sprightly”, 823 ton rejestrowych brutto/ 479 ton rejestrowych netto, zbudowany w 1894 przez Sunderland Shipbuilding Co. W Sunderland.
Kadłub o numerze stoczniowym 180, zwodowano w dniu 8 maja 1894, a prace ostatecznie ukończono w czerwcu 1894. Parowiec posiadał długość 60,1 m, szerokość 9 m, a pojedyncza śruba nadawała mu prędkość 9 węzłów.
Właścicielem statku był John George Hill Steam Shipping Co, Ltd. (Witherington & Everest) z Sunderland. Wybuch I Wojny Światowej zastał statek w Hamburgu, gdzie został skonfiskowany przez Niemców, po czym wcielony do niemieckiej armii jako statek transportowy.
Jak się okazało, „Sprightly” wymagał jeszcze jednej akcji ratunkowej. 3.10.1917 kapitan parowca, którego przewieziono do Ustki, powiadomił telefonicznie brygadzistę Franza Knopa w Czołpinie, że na pokładzie statku znajdowali się jeszcze pierwszy mechanik i palacz, którzy obsługiwali pompy zęzowe, i o których nie było żadnych wieści.
Z powodu pogorszenia pogody, wrak został podtopiony przez wzburzone morze, obaj zaginieni członkowie załogi byli w wielkim niebezpieczeństwie. Akcja ratunkowa, trwająca 2 godziny, zakończyła się sukcesem i obu załogantów udało się bezpiecznie zabrać z pokładu parowca.
W dowód uznania za uratowanie załogi statku „Sprightly” brygadzista Franz Knop otrzymał od Niemieckiego Towarzystwa Ratownictwa Morskiego (instytucja istnieje do dziś pod taką samą nazwą) brązowy medal Księcia Henryka.
Wkrótce fale przyboju dokonały dalszego zniszczenia parowca, którego wrak całkowicie skrył się pod powierzchnią morza, a jego historia została zapomniana na kolejne prawie 100 lat.
W dniu 26 października 2013 roku parowiec został dokładnie zbadany przez Instytut Morski w Gdańsku.
Do badań użyto echosondy wielowiązkowej RESON 7101 oraz sonaru EdgeTech 4125, dzięki, którym powstały sonogramy rewelacyjnie odzwierciedlające obecny stan wraku.
Wrak udało mi się zidentyfikować dzięki niemieckim materiałom w kwietniu 2014 roku, w wyniku współpracy, jaką podjąłem z Instytutem Morskim, a która polegała na identyfikacji wraków badanych przez Instytut. W sumie udało mi się w tamtym okresie zidentyfikować 7 wraków badanych przez Instytut Morski, o których miałem okazję opowiedzieć podczas Zjazdu Członków Stowarzyszenia Hydrografów Morskich RP w maju 2014 roku, na który to zostałem zaproszony.
Nurkowanie
Wrak parowca „Sprightly”, pomimo tak długiego okresu zalegania na tak małej głębokości (głębokość minimalna 3.5 m, głębokość maksymalna 10 m) zachował się w bardzo dobrym stanie, rzekłbym nawet, iż rewelacyjnym w porównaniu z innymi wrakami leżącymi tak blisko brzegu.
Zapewne ze względu na miejsce zalegania – teren Słowińskiego Parku Narodowego objętego zakazem żeglugi, aby dostać się na wrak od strony morza, wymagane jest uzyskanie zezwolenia od dyrekcji parku.
Dotychczas udało mi się zanurkować na tym wraku tylko jeden raz, ale zrobił na mnie niesamowite wrażenie.
Kadłub jest zachowany w całości, w ładowniach dalej znajduje się ładunek cementu w workach – stąd robocza nazwa wraku ‘’Betonowiec’’. Widać grube deski częściowo zachowanego pokładu, pod który można wpłynąć. Na wraku, jak i wokoło niego znajduje się wiele różnorakich elementów wyposażenia, dość powiedzieć, iż na deskach pokładu widziałem leżące mocowanie kompasu….
Być może tak fantastyczne zachowanie wraku, tak płytko leżącego, jest też wynikową faktu, iż zalega on w tak trudno dostępnym miejscu, przez co nie był i nie jest podatny na oddziaływanie turystyki wrakowej, która odcisnęła swoje piętno na najbardziej popularnych wrakach Zatoki Gdańskiej, gdzie dochodziło do kuriozalnych posunięć w stylu mocowania łańcuchem koła sterowego do pokładu, aby uniknąć kradzieży…..
wymiary
długość: 60,1 m
szerokość: 9 m
wyposażenie
Pojedyncza śruba nadająca prędkość 9 węzłów